Autor: Kai Hermann, Horst Rieck?
Tytuł: My, dzieci z dworca ZOOTytuł orginału: Wir Kinder vom Bahnhop ZOO
Przełożył: Ryszard Turczyn
Rok i miejsce wydania: Warszawa 1987
Liczba stron: 222
"Wtedy na nic nie zwróciłam uwagi. Dopiero potem uświadomiłam sobie, jaki on musiał być na mnie napalony. Bo stówa za samo obciąganie i to na tanim rynku na Kurfurstendamm, to się właściwie nie zdarzało. Napalił się na mój strach., którego nie umiałam tak naprawdę ukryć. Wiedział, że się nie zgrywam, kiedy tak siedzę wciśnięta w drzwi, z prawą ręką na klamce."
Wcześniej nie miałam dostępu do tej książki, ale zanim po nią sięgnęłam to słyszałam, że jest świetna. Oczywiście musiałam ją przeczytać i tak się też stało. I szczerze powiedziawszy jest to jedna z niewielu bardzo dobrych opowieści, które dotyczą narkotyków.
"My, dzieci z dworca ZOO" to powieść o dziewczynie - Christiane, która po przeprowadzce do Berlina zaczyna w wieku dwunastu lat palić haszysz. Jak wiadomo zaczyna się niewinnie. Początkowo zwykłe niedozwolone zabawy z rówieśnikami przez co ma kłopoty z tutejszą panią dozorczyni. Jednak, gdy dołącza do towarzystwa Kessi ta wprowadza ją w świat nałogu. Początkowo nie jest źle, bo wszyscy palą haszysz i są jak normalna rodzina, bez kłótni i bez problemów. Mała Christiane coraz głębiej wkracza w świat narkotyku przez co już rok później sięga po heroinę. Dziewczyna w tym czasie przeżywa miłosne rozterki, gdzie po wielu próbach spotyka tego, który zostaje z nią niemal do końca, a na imię ma Detlef. Zaczyna się wszystko sypać. Brakuje pieniędzy na kolejne dawki, a dziewczyna nie mi kraść przez co kradzież odpada. Na początku Detlef zarabia na dwie działki - dla niej i dla niego. Jednak, gdy już naprawdę jest krucho to Christiane sama pakuje się w coraz to większe bagno, a mianowicie sama zaczyna zbierać na działkę w sposób bardzo prosty: znajdywaniem klienta i robieniem mu tego co ewentualnie według niej nie jest takie złe. W międzyczasie dziewczyna przeżywa swój pierwszy raz razem z Detlefem. W końcu oboje marzą o nierealnym, normalnym życiu po odwyku, ale jest ciężko, bo ile razy można iść na odwyk? Smutna historia jak może się wydawać prawdziwej narkomanki.
Książka powstała z zapisu magnetofonowego. Poza opisem przeżyć dziewczyny są również wypowiedzi innych ludzi, a także wypowiedź jej własnej matki, która nie zauważyła co się dzieje z jej własną córką.
Według mnie opowieść jest bardzo ujmująca i autorzy jak najbardziej przybliżają nam jak może lub jak wygląda życie prawdziwego narkomana. Jedno natomiast jest pewne. Zawsze zaczyna się niewinnie.
Ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz